Od powstania miejscowości do wykupienia jej przez króla pruskiego (1561-1790)

Tablica upamiętniająca mitycznych protoplastów rodziny Czarnkowskich z kościoła w CZarnkowie(XVIIw.)

Uspokojenie sytuacji na pogranicznych terenach północnej Wielkopolski umożliwiło Czarnkowskim planową kolonizację ziem zanoteckich. Co o niej wiemy? Otóż do końca XVw. postępowała ona bardzo powoli. Najstarszy ślad zainteresowania właścicieli Czarnkowa tymi terenami to datowany na 1343r. falsyfikat [sporządzony zapewne w XVI w.]. Choć, podobnie jak dokument z 1245r., został sporządzony na podstawie tradycji rodowej Czarnkowskich, to niektóre zawarte w nim informacje zostały potwierdzone przez niezależne źródła. Otóż owym aktem Kazimierz Wielki zwrócił Sędziwojowi, kasztelanowi nakielskiemu, odebrane mu wcześniej dobra Czarnków, z wymienionymi wioskami oraz położonymi na północ od Noteci jeziorami Sarcze, Lubodziesz, Stradon i Bądlino. Wymienione w nim jeziora leżą w pobliżu dzisiejszej Trzcianki. Jednak w części dokumentu poświęconej ziemiom zanoteckim nie wymieniono żadnych osad, co oznacza, że prawdopodobnie nie istniały. Aż do połowy XVI w. tereny te nazywane były przez źródła Merica Czarnkowiensis, czy Eremus Czarnkowiensis: puszczą czarnkowską, pustką czarnkowską. W początkach XVIw. poświadczone są tam tylko dwie osady Kuźnica Czarnkowska [występuje w źródłach od 1496r.] oraz Biała wzmiankowana już w końcu XIVw.

Jeszcze dokumenty podziałowe Czarnkowszczyzny z 1532r., mimo iż wymieniają podtrzcianeckie jeziora, nie wspominają żadnych istniejących w ich okolicy osad, a prawo do korzystania z okolicznych lasów przyznają mieszkańcom Białej. Ale już kolejny podział dokonany z 1557 r. przyznawał Wojciechowi Czarnkowskiemu połowę Białej, oraz nowolokowany Radosiew, a ponadto oddawał mu także inne osady w Czarnkowskiej Puszczy. Być może jedną z nich była właśnie nasza Trzcianka, skoro pierwsza o niej wzmianka pochodzi z 1561r. Nasze informacje o początkach miejscowości uzupełniają źródła kościelne: w 1558r. wspominają one parafię bialską, do której należała późniejsza Trzciana Łąka jako jednowioskową. W świetle tego, co udało się ustalić, możemy z dużym prawdopodobieństwem położyć powstanie naszej miejscowości na lata 1558-1561. Datacja taka doskonale wpisuje się w chronologię kolonizacji zanoteckiej części dóbr czarnkowskich, której osią była droga łącząca Czarnków z Człopą – ośrodkiem drugiego kompleksu posiadłości możnych Nałęczów. Niewykluczone, że w miejscu, w którym lokowano osadę istniało jakieś skupisko zabudowań: np. chaty pasterskie, czy – nad jeziorami - niewielka, kilkudomowa, osada rybacka (chyża). Wątpliwości te mógłby rozwiać przywilej lokacyjny wsi Trzciana Łąka. Niestety, dziś wiemy o nim jedynie tyle, że w latach siedemdziesiątych osiemnastego wieku już nie istniał, bowiem spłonął w którymś z wcześniejszych pożarów. Z założeniem Trzcianej Łąki wiąże się jeszcze jedna zagadka. Mianowicie pod 1624 r. Trzciana Łąka występuje pod jeszcze jedną nazwą Martesdorf. I nie bardzo wiadomo, co z tym faktem począć. Na marginesie można wspomnieć, że to samo źródło z 1624r. podaje nazwę niemiecką nazwę Trzcianki w formie Schionlang. Fragment wykazu podymnego z 1629r. z imieniem trzcianeckiego sołtysa Kiersztana

To wczesne pojawienie się niemieckiej nazwy nie może dziwić, skoro ówcześnie mieszkańcy Trzcianki wywodzili się zapewne z ziemi wałeckiej, gdzie silne były wpływy brandenburskie. Na takie pochodzenie osadników wskazuje nazwisko Joachima Kijony pierwszego sołtysa Trzcianki zanotowanego przez źródła w 1591r. (jako zmaSzesnastowieczna misa z kościoła w Białej. Fot. sprzed 1945r.rłego). Wywodził się on z rodziny należącej do kręgu drobnej szlachty lennej [manów] z ziemi wałeckiej właśnie. Jak na razie nie udało się znacząco poszerzyć wiedzy o dziejach Trzcianki na przełomie XVI i XVIIw.. W 1580 roku istniała w Trzciance świątynia, co poświadcza data umieszczona na nieistniejącym już dzwonie. Pierwszym znanym z nazwiska duchownym był Jozua Tibardus, komendarz plebana pilskiego (1620r.), później zapewne pleban w Człopie. Ludwik Bąk, badacz dziejów reformacji i kontreformacji na ziemiach nadnoteckich, przypuszcza, że w okresie nasilonej reformacji (przełom XVI i XVIIw.) kościół w Trzciance i jego filia w Łomnicy miał się znajdować w rękach protestantów. Jego zdaniem świadczy o tym fakt, że jeszcze w 1628r. trzcianecka świątynia nie była konsekrowana ani nie posiadała dokumentu erekcyjnego, a zatrudnieni byli przy niej protestanccy słudzy. Nie wiemy, kiedy świątynia została odebrana luteranom. W końcu XVI wieku we wsi mieszkało 27 kmieci, 15 chałupników, 2 karczmarzy, oraz jeden młynarz. Z zeznania w sprawie podymnego złożonego przez trzcianeckiego sołtysa Kiersztana przed księgami grodu wałeckiego w 1629r. wynika, że wówczas we wsi oprócz kościoła funkcjonowała szkoła oraz dwór, czyli folwark. Warto zauważyć, że pierwsze źródłowe poświadczenie istnienia trzcianeckiego folwarku pochodzi z 1610r.. JaSarkofag Adama Sędziwoja CZarnkowskiego w czarnkowskim kościelek się wydaje, w owych czasach miejscowości znajdujące się w dobrach czarnkowskich kwitły, co z kolei przekładało się na pozycję społeczną właścicieli. Żyjący na przełomie wieków Adam Sędziwój Czarnkowski osiągnął najwyższe z możliwych godności w prowincji wielkopolskiej, a także został bliskim współpracownikiem Zygmunta III Wazy. Istotne zmiany w statusie Trzcianki wiążą się z jego śmiercią, która nastąpiła w 1627r.. Otóż na mocy swojego testamentu zapisał na rzecz kapituły gnieźnieńskiej 70 000 złotych. Oznaczało to, że na czas spłaty tego zobowiązania kapituła stawała się faktycznym współwłaścicielem tychże dóbr. Współwłaścicielem, który mógł wtrącać się w sprawy gospodarcze, nie posiadając jednak prawa do sprzedaży ani ich całości, ani ich części. Z kolei formalni właściciele czy sami Czarnkowscy, czy ich następcy, musieli negocjować z kapitułą warunki posiadania tych dóbr w sposób podobny do tego, jak gdyby je dzierżawili. Odtąd co roku, zazwyczaj na świętego Marcina, dzierżawcy dóbr Biała i Trzcianka musieli się przed kapitułą rozliczać z sum, które powinni wpłacić na rzecz tej instytucji. O tym, że kapituła realnie wpływała na życie mieszkańców Trzcianki, Białej i okolicznych miejscowości świadczy fakt, że na skutek jakiegoś sporu z dzierżawcami miejscowości, zakończonego nie po myśli kanoników gnieźnieńskich, ich przedstawiciele przystąpili do palenia zabudowań trzcianeckiego folwarku. Połowa XVIIw. to czas, kiedy do Trzcianki przybyli pierwsi sukiennicy. Trudno wskazać datę roczną pojawienia się w miejscowości pierwszej grupy takich rzemieślników. Chyba słusznie datuje się to na okres wojny trzydziestoletniej [1618-1648]. Jednak jeszcze wizytacja biskupa Braneckiego z 1641r., mimo iż wzmiankuje o zawodach mieszkańców miejscowości (miało w niej mieszkać 22 zagrodników, 27 posadków oraz 28 komorników), nie wymienia sukienników. Natomiast w 1662r. istniała już spora ich grupa. Inwentarz wsi Trzcianka, sporządzony w owym roku wymienia 13 sukienników, którzy funkcjonowali wówczas na zasadach zbliżonych do innych wolnych, a pewne odmienności w zobowiązaniach wynikały ze specyfiki zawodowej. Ponadto wzmiankuje istnienie foluszu. Poza sukiennikami inwentarz ten wymienia rzemieślników innych profesji: kowala, bednarza, krawca oraz 2 karczmarzy. Ponadto we wsi mieszkał sołtys, 2 chłopów okupnych(tj. oczynszowanych), 21 kmieci, 15 zagrodników, 10 wolnych oraz 12 komorników. Przekazy źródłowe wskazują, że ówczesna produkcja klucza czarnkowsko-trzcianeckiego była wcale zróżnicowana. Bowiem oprócz dominującego rolnictwa, raczkującego sukiennictwa i zawodów z tym związanych [jak młynarze, folszunicy, kowale, bednarze, owczarze], w każdym folwarku znajdował się browar produkujący piwo, rozwinięta była chyba też gospodarka leśna, skoro proboszcz trzcianecki posiadał w 1624r. aż 40 barci. W Łomnicy znajdował się ośrodek garncarski, a we Wrzącej dokumenty z pocz. XVIIIw. potwierdzają eksploatację wapna i istnienie wapienników – pieców do jego wypalania.             Strona tytułowa przywileju fudacyjnego kolegiaty czarnkowskiej z portretem Franciszka Czarnkowskiego.Kopia ze zbiorów Muzeum Ziemi CZarnkowskiej W 1655r. zmarł syn Adama Sędziwoja Czarnkowskiego, Franciszek Sędziwój. Zmarły nie pozostawił po sobie męskiego potomka. Powodowało to, że pretensje do opustoszałych w ten sposób dóbr wysuwały różne osoby z nim spokrewnione. Dobra czarnkowskie nie przeszły w prosty sposób na jego córkę Katarzynę (w opracowaniach trzcianeckich mylona z Anną, żoną Franciszka Sędziwoja). Przejęcie przez nią i jej męża Andrzeja Gembickiego Czarnkowa, Trzcianki, Białej i pozostałej schedy po Franciszku Sędziwoju odbywało się na drodze procesów, spłat, wymiany i trwało kilkadziesiąt lat i prawdopodobnie w tym czasie nie udało się ostatecznie oddalić wszystkich pretensji krewnych. Jeszcze w latach sześćdziesiątych XVIIw. dokumenty dla trzcianeckich sołtysów wystawiała wdowa po Czarnkowskim: Anna z Weyherów. Z pretensjami do dóbr czarnkowskich występowała druga córka Franciszka, Teresa. Wreszcie jakieś prawa do nich zachowała siostra Franciszka Sędziwoja Jadwiga Czarnkowska zamężna z Pawłem Działyńskim. W związku z tym Działyńscy mieli jakiś udział w dobrach trzcianeckich aż do początków XVIIIw. W pewnym momencie małżeństwo Gembickiego i Czarnkowskiej rozpadło się. Katarzyna Czarnkowska trafiła do klasztoru, a Andrzej Gembicki pozostając przy Trzciance pojął kolejną żonę – Katarzynę z Grzymułtowskich. Jeżeli nałożymy na to prawa kapituły gnieźnieńskiej wynikające z zapisu Adama Sędziwoja daje to obraz, jak skomplikowane były wówczas stosunki własnościowe w kluczu trzcianeckim. Sytuacja ustabilizowała się dopiero około 1667r., kiedy to jako posesor czarnkowszczyzny występuje już głównie Andrzej Gembicki. Być może jednak kosztowało go to opłacanie obu sióstr Katarzyny i Teresy Czarnkowskich częścią dochodów z odziedziczonych posiadłości. Owa stabilizacja pozwoliła Gembickiemu na podjęcie regulacji stosunków wewnętrznych na terenie interesujących nas posiadłości. W 1671r. wystarał się u króla Michała o przywilej nadając Trzciance Król Michał Korybut Wiśniowiecki, portret z XVIIw.prawo do kolejnych czterech jarmarków. Osiem lat później Gembicki zinstytucjonalizował działalność sukienników odpowiednim przywilejem powołując ich bractwo (cech). Zapewne trzy lata później podobny dokument otrzymali szewcy, skoro na najstarszej pieczęci cechowej widnieje data 1682, prawdopodobnie rok utworzenia tej instytucji. Andrzej Gembicki zmarł w 1688r. Jego prawa do dóbr czarnkowskich przeszły na córkę jego i Katarzyny Czarnkowskiej, Helenę, oraz dalszych spadkobierców. Helena, z racji niepełnoletności, pozostawała pod opieką macochy, drugiej żony Andrzeja, Katarzyny z Grzymułtowskich. Katarzyna z kolei wyszła po raz kolejny za mąż za Adama Naramowskiego (1691r.). Z małżeństwa tego na świat przyszło dwóch synów Stanisław i Franciszek Naramowscy, którzy również odegrali pewną rolę w dziejach Trzcianki. Adam Naramowski kontynuował komasację praw do spuścizny po Czarnkowskich. W 1701r. odkupił od Stanisława Leszczyńskiego, wojewody poznańskiego, prawa do tych posiadłości. Leszczyński z kolei nabył je w tym samym roku od Działyńskich. Ów Stanisław Leszczyński, w 1701r. właściciel części Trzcianki, znany jest lepiej jako Stanisław I, król Polski od 1704r. W ten sposób jednak prawa do Trzcianki znalazły się w rękach z jednej strony Heleny Gembickiej z drugiej zaś Adama Aleksandra Naramowskiego i jego spadkobierców. W 1696r. Helena wyszła za mąż za Adama Iwańskiego. Mimo tego całością majątku zarządzał Naramowski. W 1701r. odnowił on przywilej trzcianeckiego cechu szewców. Sytuacja po raz kolejny skomplikowała się po jego śmierci, jako że część praw ze względu na żonę uzyskał Iwański, część zaś pozostała przy synach Naramowskiego. Tymczasem zarząd majątku wziął w swoje ręce  Adam Iwański, zaś po śmierci jego i Heleny [ok. 1719r.] opiekę nad ich małoletnimi dziećmi objął Piotr Iwański, ojciec Adama. Jednocześnie dorośli jednak synowie Naramowskiego, którzy upomnieli się u Iwańskich o swe prawa do Czarnkowskszczyzny, nabyte przez ich ojca od Leszczyńskiego. Spowodowało to kolejną serię przeciągających się procesów i wzajemnych skarg. Ostatecznie doszło chyba jednak do jakiejś ugody, a Naramowscy otrzymali prawdopodobnie połowę dóbr człopskich, w których zmarł w 1731r. Stanisław Naramowski. Franciszek zaś, poświęciwszy się karierze woskowej Szlachcic polski. Obraz z przełomu XVII i XVIIIw.uzyskał nawet tytuł generała wojsk koronnych. Owe konflikty związane z dziedziczeniem dóbr znajdowały też bezpośrednie przełożenie na życie miejscowości. Niejaki Majchrowicz po śmierci Andrzeja Gembickiego na własną rękę postanowił rozliczyć się z jego spadkobiercami, grabiąc i zajmując dobra trzcianecko-bialskie. Posunął się on nawet do tego, że swej synowej dał w oprawie Radosiew, do którego nie miał żadnych praw. Ponadto bezprawnie wycinał drzewa w trzcianeckich lasach, wydzierżawiał wsie a nawet wyprzedawał fragmenty trzcianeckiego klucza. Jeszcze bardziej dramatyczny przebieg miał konflikt Naramowskich, kasztelaniców śremskich z Iwańskimi. Synowie Adama Naramowskiego posuwali się wprost do najeżdżania z zebraną szlachtą poszczególnych miejscowości klucza trzcianeckiego i wymuszania okupu. Osoby, które się sprzeciwiły nie mogły być pewne swego życia. Owe zajazdy Naramowskich na Iwańskich nie były tak romantyczne, jak ostatni zajazd na Litwie: próbującego stawić opór strażnika leśnego ze Stradunia ich ludzie dotkliwie poranili. Zapewne aby bronić majątku przed podobnymi zagrożeniami ze strony pretendentów do schedy po Czarnkowskich czy później Gembickich, właściciele Trzcianki trzymali oddziały zbrojnej szlachty. Tą jednak również trudno było upilnować. Według sumariusza szkód poczynionych przez ludzi Naramowskiego, sami trzcianeccy sukiennicy musieli owym ludziom wypłacić ogromną sumę 14.500 złotych w gotówce, a pozostałe wsie od 300 do 3000, nie licząc naturaliów. Od momentu regulacji spraw majątkowych z młodymi Naramowskimi jedynymi właścicielami Trzcianki stali się Iwańscy. Jednak nie jest prawdą informacja zawarta w monografii z 1994r., że małżeństwo Heleny i Adama Iwańskich miało tylko dwie córki. Doczekali się oni także dwóch synów Józefa Antoniego, późniejszego kanonika gnieźnieńskiego oraz Stanisława, posła na jeden z sejmów. Ci bracia również byli właścicielami Trzcianki. Ponadto nadal krążyło nad dobrami widmo gnieźnieńskiej kapituły. Początki samodzielnego władania Trzcianką przez tą rodzinę przypadły na trudny okres wojny północnej. W jej trakcie podtrzcianeckiej Nowej Wsi mieścił się duży obóz wojsk szwedzkich, a w 1706r. pod Radosiewem miało dojść do polsko-szwedzkiej potyczki. Jak zachowywały się na ziemi trzcianeckiej obce wojska, pokazuje przykład Rosjan, którzy w 1717r,stacjonowali w okolicznych wsiach. Mieszkańcy Trzcianki byli Wojsko rosyjskie w czasów wojny północnejzobowiązani utrzymywać bialski garnizon, co zdaje się wskazywać, że właściciele uchronili miejscowość przed kwaterunkiem. Ale obciążenia były znaczne. Trzcianka miała wyłożyć rocznie na utrzymanie żołnierzy 80 korcy żyta, 4 korce jęczmienie, dwa korce owsa, i jeden korzec grochu a także ponad 200 złotych. Poza Białą w okolicznych wsiach rozłożyły się rosyjskie oddziały liczące około 20 żołnierzy. Poczynali oni jak u siebie: gdy im nie miał co dać jeść chłop, to go na postronku przyprowadzili do dworu Moskwa y exekwowalo dwor. Znaczną część tych obciążeń musiał pokrywać dzierżawca, bowiem chłopi byli zbyt ubodzy, żeby sprostać nakładanym na nich przez Rosjan powinnościom. Niewykluczone, że właśnie za sprawą wojska doszło w 1717r. do pożaru, w którym spłonęła niemal cała wieś. Według opisu spłonęło 65 domostw tak, że pozostały po nich jedynie sterczące kominy. Ponadto spłonął cały folwark ze spichrzami, oborami i browarem. Dlatego też, miejscowi sukiennicy, których zostało tylko 13 prosili kapitułę o wolniznę na zagospodarowanie, która ich zdaniem powinna trwać kilka lat. W związku z pożarem, a zapewne i niebezpiecznym „sąsiedztwem” Rosjan, Trzciankę opuściła niemal połowa mieszkańców. Charakterystyczne jest również, że w 1717r. zaczęto wznosić w Trzciance nowy kościół. Osiemnastowieczna trzcianecka świątyna na pieczęci z epokiByć może poprzednia świątynia ucierpiała również w czasie pożogi. Warto wspomnieć, że znamy kształt tej świątyni: została ona uwieczniona na najstarszej znanej pieczęci parafialnej. Pożar ów był niewątpliwie poważnym ciosem dla pomyślnie rozwijającej się dotąd Trzcianki, a miejscowe sukiennictwo cofnęło się o 50 lat. Przypomnijmy: inwentarz z 1662r. notował również tylko 13 tkaczy. Przed Iwańskimi stanęło trudne zadanie jego odbudowy. Chyba właśnie owym pożarem i działalnością Iwańskich należy tłumaczyć fakt, że szybko, bowiem w 1718r. w szeregi cechu trzcianeckich sukienników wstąpiło aż 21 nowych mistrzów. Rok później, pierwsza z sióstr Iwańskich, Franciszka, poślubiła Antoniego Szembeka. Jej małżonek, pochodzący z możnej rodziny, obytej w świecie, szybko wziął sprawy majątkowe w swoje ręce. Jak się wydaje nie przeszkadzali mu w tym ani szwagrowie Stanisław i Józef Antoni, ani też mąż drugiej z sióstr – Marcjanny Stanisław Niszczycki. Zasługą Szembeka jest przede wszystkim zmierzenie się z problemem zapisu dla kapituły gnieźnieńskiej. Było to dla dóbr trzcianeckich znaczne obciążenie, a ponadto krępowało swobodę działań właścicieli. Jak się wydaje próbował w tym wykorzystać swoich utytułowanych krewnych. Niewykluczone, że właśnie z tego względu wydzierżawił od 1726r. Trzciankę swemu stryjowi biskupowi kujawskiemu Krzysztofowi Antoniemu Szembekowi. Ten zaś w oficjalnych listach kierowanych do Gniezna tytułował się biskupem kujawskim dobr Biały y Trzcionki cum attinentibus possesorem. W każdym razie mniej więcej w czasie, kiedy dzierżawcą Trzcianki był biskup kujawski obciążenia zostały przeniesione na Nową Wieś. Po 1729r. brak śladów na angażowanie się późniejszego prymasa Polski w sprawy miejscowości. Kolejnym zadaniem, którego podjął się Szembek była regulacja stosunków z Iwańskimi. Nie wiemy jeszcze dokładnie, jak owe podziały między rodzeństwem zostały dokonane. Symptomatyczne jest jednak, że tak jak jeszcze w 1729 rodzeństwo wspólnie kwituje biskupa Szembek z dóbr trzcianeckich, tak w roku 1738 widzimy Stanisława Iwańskiego już tylko na południowej części Czarnkowszczyzny, aMarcjanna ze Stanisławem Niszczyckim i kanonik Józef Antoni Iwańscy znikają zupełnie ze źródeł związanych z Trzcianką. Być może obie te strony ustąpiły w zamian za ekwiwalent pieniężny. Szembek niewątpliwie dążył do wzięcia dóbr trzcianecko-bialskich a pewnie i człopskich w swoje wyłącznie ręce. Udało mu się to ostatecznie około 1733r., kiedy to w dokumentach wystawianych na zamku w Białej tytułował się Antoni ze Słupowa SzKról August IIembek, Starosta Nowogrodzki, Pan na Czarnkowie, Biały, Trzciance, puł Człopy y inszych Dobrach (...); Dla nas jest istotne, że w 1731 r., podziały między rodzeństwem nie zostały jeszcze zakończone. W każdym razie właśnie w tym roku na prośbę dwóch sióstr, Franciszki i Marcjanny z Iwańskich występujących jako dziedziczki Trzcianki, którym towarzyszyli mężowie Antoni Szembek i Stanisław Niszczycki, król August II wystawił przywilej pozwalający na gruntach wsi Trzcianka lokować miasto. Akt ten określał ponadto wzorzec prawny, do którego miejscowość miała się odwoływać, nadawał kolejne jarmarki i targi a także miał nadać herb. Tyle sam dokument, bardzo ogólny w swoim brzmieniu. Dyplom taki stanowił tylko ogólną zgodę na przekształcenie przez właścicieli wsi w miasto. Ale nie nakazuje im tego, ani nie wyznacza terminu, w którym mieliby to uczynić. Nie wiemy zatem tak naprawdę od kiedy liczyć należy miejskość Trzcianki, tym bardziej, że pierwszy jej burmistrz znany jest z 1741r. O miejskości osiedla świadczy pieczęć z Ciołkiem Poniatowskich powstała w 1738r. Organizacja miejscowości dokonała się zatem prawdopodobnie przed tą datą, a więc jeszcze w czasach Szembeka. Niewykluczone, że stało się to dopiero po 1733r., a więc w czasie, kiedy Antoni Szembek był już „trzcianeckim jedynowładcą”. Zwłoka ta mogła być spowodowana koniecznością regulacji najbardziej pilnych spraw własnościowych. Dopiero po ich zamknięciu wydałby Szembek drugi dokument, statut miejski, stanowiący podstawę dla właściwej organizacji trzcianeckich władz. Że taki statut, czy statuty – bowiem mogli je zmieniać kolejni właściciele- istniały, wskazuje informacja, że pruscy urzędnicy w 1772r. widzieli jakiś przywilej miejski (städtische Privilegium), inny od przywileju lokacyjnegooraz że rzeczywisty kształt władz miejskich Trzcianki różnił się istotnie od modelu, jaki wskazywał królewski dokument. Osiemnastowieczne władze miejskie Trzcianki składały się z pięcioosobowej rady (Magistrat), na której czele stał burmistrz (Bürgermeister) oraz sześcioosobowej ławy (Gericht) z wójtem (Stadtrichter) na czele. Do władz miejskich należał ponadto pisarz miejski (Stadtschreiber) odpowiedzialny za prowadzenie miejskiej kancelarii. Kadencja burmistrza i wójta była jednoroczna. Po jej zakończeniu, w pierwszą niedzielę po Zielonych Świątkach, oba kolegia (rada i ława), w porozumieniu ze starszymi cechów, przedstawiały właścicielowi miasta swoich kandydatów na wakujące urzędy, spośród których dokonywał on wyboru. Rajcy, ławnicy i pisarz miejski godność swą piastowali dożywotnio. Równocześnie z organizacją miasta w Trzciance dbał Szembek o rozwój innych osad wchodzących w skład dóbr odziedziczonych po Czarnkowskich. W późnych, bowiem pochodzących z przełomu XVIII i XIXw. aktach pruskich instytucji zachowało się kilkadziesiąt takich dokumentów dotyczących jedynie terenów zanoteckich. A jest to niewątpliwie niewielki procent spośród wszystkich wówczas wystawionych. W rękach Szembeka i Iwańskiej Trzcianka z okolicami pozostawała niemal do końca lat 30 XVIIIw.r. Trudno powiedzieć, co wpłynęło na decyzję o pozbyciu się tych ziem. Niewykluczone, że stały za tym jakieś niepowodzenia finansowe związane z reorganizacją tych posiadłości. Od Szembeków trafiły one przejściowo w ręce Rokosswskich i Swinarskich, od których dopiero nabył je Stanisław Poniatowski. Poniatowski był pierwszym właścicielem latyfundium czarnkowskiego, który wszedł w jego posiadanie nie na podstawie praw dziedziczenia, ale po prostu na drodze zakupu. W momencie, kiedy uzyskał prawa do nadnoteckich dóbr, ich sytuacja, mimo starań Szembeka i jego poprzedników nie była różowa. Miejscowości cały czas odbudowywały się po zniszczeniach wojny północnej. Na poszczególnych kluczach ciążyły zastawy, a na domiar złego nie udało się Szembekom pozamykać wszystkich spraw spadkowych. W związku z koniecznymi regulacjami Poniatowski zebrał ogromne archiwum, liczące niemal sto tomów akt, zawierających łącznie tysiące dokumentów na temat praw własności i dochodów z wszystkich wsi Czarnkowszczyzny, a ponadto różne wywody genealogiczne, mające służyć podważeniu pretensji niektórych pretendentów. Charakter tego archiwum, a także znajdujące się w nim informacje wskazują na bezpośrednie motywy zakupu przez Poniatowskiego Czarnkowszczyzny. Były one zadziwiająco proste: kupić tanio, sprzedać drożej. Stąd też tak intensywne starania o poprawę stanu posiadłości, dokumentowane zresztą przez licznie zachowane dokumenty. Stąd też uregulowanie spraw własnościowych, reorganizacja struktury wewnętrznej tych dóbr [nowy podział na klucze dokonany w 1748; dokument regulujący status Żydów - 1739] i gorączkowe jakby dążenie do poprawy ich stanu dochodowości [nakaz zagospodarowania opuszczonych działek w należących do Poniatowskiego miastach – 1739; nowy przywilej dla sukienników - 1753]. Plany tej wielkiej wyprzedaży Czarnkowszczyzny sporządził wkrótce po nabyciu tych dóbr. Niedługo później zaczął je wprowadzać w życie, a na pierwszy ogień poszły klucze leżące na południe od Noteci, znajdujące się w nieco lepszym stanie. Z czasem pozbył się pozostałych kluczy. W ten sposób dokonał Poniatowski rozbioruWykaz trzcianeckich władz miejskich w raporcie Spaldinga, 1772 r. tego, co budowały od średniowiecza całe pokolenia Czarnkowskich i ich następców, płacąc za to pieniędzmi, krwią a niekiedy uciekając się do fałszerstw. Skorzystali zaś na tym Radolińscy, którzy nabyli wówczas klucz bialski, Turnowie nabywcy Kuźnicy Czarnkowskiej, Lasoccy, późniejsi właściciele Trzcianki oraz Swinarscy, którzy przejęli znaczną część dóbr czarnkowskich na południe od Noteci. Rządy Poniatowskiego stanowią w dziejach Trzcianki ważną cezurą, kończąc pewien okres. Od momentu przejęcia jej przez Poniatowskiego dobra trzcianeckie stały się towarem, w którym lokowało się pieniądze żeby po prostu zarobić a później zbyć najlepiej z zyskiem. Jednocześnie posiadłości nadnoteckie przestały stanowić główny kompleks dóbr kolejnych właścicieli i zostały najczęściej zdegradowane do rangi jednego z wielu elementów rozbudowanych kompleksów posiadłości.

W 1755r. Stanisław Poniatowski odsprzedał Trzciankę Józefowi Lasockiemu. Ten zmarł jednak w następnym roku, a miejscowość przeszła w ręce jego syna – Antoniego. Miasto i sprzężona z nim wieś przeżywały w tym czasie okres intensywnego rozwoju. Dobitnie świadczy o tym rozbudowa tzw. Nowego Miasta – części miejscowości położonej wzdłuż drogi do Czarnkowa. W literaturze historycznej można spotkać się z opinią, że powstanie tej dzielnicy było związane z lokacją nowego organizmu miejskiego Nowego Miasta Trzcianki (np. Z. Kulejewska-Topolska). Spostrzeżeń tych nie potwierdzają jednak przekazy źródłowe. Tak akt sprzedaży dóbr trzcianeckich Swinarskim, jak i późniejsze dokumenty z czasów pruskich nie wspominają o mającym istnieć w przy Trzciance drugim mieście. Liczba mieszkańców sięgnęła wtedy 2000, co stawiało miejscowość w rzędzie największych w północnej Wielkopolsce. Powstała wówczas druga farbiarnia, z tego też okresu (1754) pochodziły pierwsze wpisy w księgach cechu kowali i rusznikarzy. Jednocześnie wokół miasta powstawały nowe osady (Ginterowo), a mieszkańcy miejscowości o dawnej metryce zyskiwali nowe przywileje. Rozwój miejscowości odbywał się mimo niezbyt sprzyjających warunków. Społeczność miejscowości targana była wewnętrznymi konfliktami o podłożu religijnym. Zaczęły się one jeszcze w XVIIw., być może na skutek odebrania protestantom świątyni. W każdym razie z tego czasu pochodzą pierwsze o nich wzmianki. Świadczy o tym choćby fakt przymuszenia sołtysów wsi Trzcianka przez dzierżawcę bialskiego klucza Budzyńskiego, do podpisania aktu posłuszeństwa wobec plebana i dziedzica, nakładającego na nich obowiązek remontów szkoły, świątyni i plebańskich budynków. W tym samym czasie wizytator parafii zakazał urządzania pogrzebów protestanckich na cmentarzu przykościelnym przy biciu dzwonów. Dwadzieścia lat później, w 1663r. wdowa po Franciszku Sędziwoju Czarnkowskim i współwłaścicielka Trzcianki, pod wpływem kontrreformacyjnych poczynań biskupa poznańskiego Wojciecha Tolibowskiego wydała uniwersał do mieszkańców wszystkich swych dóbr zakazujący „heretykom” jakichkolwiek praktyk religijnych, pod karą wysokich grzywien. W początkach XVIIIw. uniwersału tego mało kto już przestrzegał, a w dobrach bialskich protestanci odprawiali nabożeństwa w domach prywatnych. Dopiero Piotr Jasiński, dzierżawca klucza, w 1719r. próbował wyciągnąć wobec nich konsekwencje, powołując komisję, mająca zbadać, na ile przestrzegają oni zakazów. W efekcie we wrześniu tego roku Piotr Iwański i Antoni Szembek specjalnym pismem podtrzymali postanowienia wspominanego uniwersału Czarnkowskiej. Nie przeszkadzało to jednak właścicielom miejscowości wydzierżawiać kluczy protestanckiej szlachcie. Jak świadczy przykład Samuela Mielęckiego (1721r.), dopiero kiedy jawnie zaczynali występować przeciw wierze katolickiej, wyciągano wobec nich konsekwencje. Ślady owych konfliktów spotykamy też w czasach Poniatowskiego. Wówczas to trzcianeccy katolicy i protestanci prowadzili spór o szkołę. Nekrolog ówczesnego proboszcza Jana Jahta wyraźnie mówi, iż był on skłócony z trzcianeckimi luteranami. W czasach Lasockich konflikty te przybrały na sile. Następca Jahta, Jan Ginter, już po włączeniu Trzcianki w granice Prus, przeciwstawiał się wspieranej przez państwo budowiezboru ewangelickiego, motywując to możliwymi konfliktami między wyznaniami. Co więcej, próbował nawet, przy współpracy z właścicielem miasta Antonim Lasockim, podporządkować sobie trzcianecką gminę ewangelicką.          

   Miasto często nawiedzały pożary: w czasie władania nim przez Lasockiego działo się to dwukrotnie w 1759  i 1777r. W pamięci mieszkańców zapadł szczególnie ten z 1759: rokrocznie 24 czerwca,  odbywały się specjalne nabożeństwa, a jako że pożar miał miejsce w święto św. Jana wybudowany w latach trzydziestych murowany kościół otrzymał jego tytuł. Według danych pruskich w 1777r. pożar dotknął miejscowość dwukrotnie w ciągu sześciu tygodni. Rozbudowie miejscowości nie sprzyjały także okoliczności polityczne. W 1756r. wybuchła trzecia wojna śląska. Mimo iż Rzeczpospolita nie była w nią formalnie zaangażowana, przez jej pograniczne terytoria przeciągały obce wojska, tu też lokowały swoje magazyny. Dotyczy to również okolic Trzcianki. Nieco później rozgorzała wojna domowa w Polsce prowadzona między konfederatami barskimi, a zwolennikami konfederacji radomskiej. W konflikt ten angażowały się również Prusy, a jego skutki nie ominęły i Trzcianki. Samo miasto musiało wypłacić olbrzymie kontrybucje tak barżanom jak i Prusakom, zaś w jego okolicach odbywały się potyczki między wojskami pruskimi a zwolennikami konfederacji. I tak jesienią 1770r. pod Dolaszewem k. Piły oddział dowodzony przez wówczas kapitana (później feldmarszałka) Blüchera rozbił znaczne siły konfederatów. Nkról pruski Fryderyk IIa przełomie 1770 i 1771r. wykorzystując słabość polityczna i wojskową Polski, Prusy zajęły północne tereny Wielkopolski, tworząc tzw. „kordon sanitarny". Granica kordonu oparta została na Noteci. Oznaczało to, że faktycznie od tego momentu ziemie leżące na północ od tej rzeki znalazły się we władaniu króla pruskiego. Formalnie zabór północnej Wielkopolski dokonał się we wrześniu 1772r. W imieniu Fryderyka II  powiat wałecki przejmował tajny radca von Spalding, który objazd tego terytorium rozpoczął w Wieleniu 9 września. Do Trzcianki zawitał on 22 tego miesiąca, w międzyczasie odwiedzając Człopę, Wałcz i Piłę. Według sporządzonego przezeń raportu w momencie jego przyjazdu do miasta pruskie orły były umieszczone już na miejskich rogatkach oraz, wobec braku ratusza, przed domem burmistrza. W mieście było 186 dymów (domów mieszkalnych) posiadanych przez chrześcijan, z tego od ostatniego pożaru [1759?] 6 było opuszczonych. Zamieszkiwało je 609 kobiet i mężczyzn, 922 dzieci oraz 408 osób służby obojga płci (Knecht und Mägd), zatrudnianej zapewne w warsztatach sukienniczych. Oprócz tego w mieście istniała kolonia żydowska, nieposiadająca praw miejskich, a podległa bezpośrednio dworowi. Tworzyło ją 31 domostw zamieszkałych przez 56 rodzin łącznie liczących 270 dusz. Na sąsiednią wieś składały się 63 gospodarstwa, zamieszkałe przez 203 dorosłe kobiety i mężczyzn, 228 dzieci oraz 16 parobków. Ciekawostką jest odnotowanie przez Spaldinga funkcjonowania w Trzciance królewskiej komory celnej (Nebenzoll).

Okres po 1772r. to czas scalania nowozajętych terenów z pruską metropolią. Po 1772r. administracyjnie Trzcianka należała do powiatu wałeckiego leżącego w Okręgu Noteckim, ten zaś był związany z prowincją Prus Zachodnich. Na ziemiach tych zaczęto wprowadzać również pruskie rozwiązania ustrojowe. Przekładało się oczywiście na życie miasta. Od 1772. stacjonował w Trzciance, mimo protestów mieszkańców, pruski garnizon. Pojawili się tez pruscy urzędnicy (miasto było siedzibą sądu) i osadnicy. Do 1786 osadzono w Trzciance osiem takich rodzin. Państwo ustanowFryderyk II w Trzciance. Rys. z Netzekreis: Ein Ostdeutsches Heimatbuch, red. H. von Cornberg, Berlin 1932.iło też nowe zasady cotygodniowych targów a także zajęło się organizacją opieki zdrowotnej. Według danych z 1777r. w mieście nie było na stałe żadnego lekarza, a urzędował tylko chirurg oraz dwie akuszerki. Stąd też w dwa lata później lekarz z Wałcza otrzymał polecenie regularnego odwiedzania Trzcianki. Mimo tego istniały już wówczas apteki. Jako ciekawostkę można zauważyć, że w tym czasie państwo próbowało rozwinąć na nadnoteckich terenach produkcję jedwabiu. Próby takie zostały podjęte również w Trzciance, jednak ostatecznie uznano, że miejscowość się do tego nie nadaje. Jak już wspomniano ukonstytuowały się wreszcie gminy ewangelickie (wiejska i miejskie), które pod patronatem państwa wybudowały własne świątynie. Lasocki pozostawał właścicielem miasta do 1778r. Dnia 17 czerwca tego roku Lasocki sprzedał klucz trzcianecki Mikołajowi Swinarskiemu za sumę 510 000 czerwonych złotych. W tym czasie jednym z istotniejszych problemów miasta stał się osadzony w nim po 1772r. pruski garnizon. To wojsko miało spowodować w 1777r. wybuch jednego z pożarów. Paradoksalnie, to właśnie ów pożar dał miastu chwilę oddechu. Mimo iż w 1778r. zakończono budowę domu komendanta garnizonu, to w roku następnym, by ulżyć odbudowującej się miejscowości garnizon przejściowo wycofano. Wojsko powróciło jednak już w 1787r. W związku z tym tak mieszczanie chrześcijańscy jak i społeczność żydowska słała do króla petycje z prośbą o uwolnienie od obowiązku kwaterunku. Zostały one rozpatrzone pozytywnie, z tym, że mieszczanie musieli wypłacać ekwiwalent wysokości 35 talarów rocznie. W tym czasie energicznie rozwijały się obie trzcianeckie gminy ewangelickie (miejska i wiejska). W mieście wybudowano przykościelną szkołę (1787), a w 1785r. przeniesiono z Wielenia do Trzcianki siedzibę protestanckiej Inspekcji Kościelnej, sprawującej władzę nadzorczą w stosunku do pastorów z okolicznych miejscowości.   Stosunki właściciela dóbr trzcianeckich z mieszkańcami miejscowości układały się zazwyczaj poprawnie. W 1780r. udało się Swinarskiemu zawrzeć układ z mieszkańcami wsi w sprawie obciążeń na rzecz dworu. Uczestniczący w pertraktacjach sołtys Bartłomiej Wernicke otrzymał w podziękowaniu odnowienie przywileju Pierwsza strona aktu sprzedaży Trzcianki królowi pruskiemuna półłanowe gospodarstwo. Jak się wydaje wyjątkiem była społeczność żydowska, która od 1784r. prowadziła długotrwały (do 1828r.) proces ze Swinarskim. Na marginesie można zauważyć, że tym czasie trzcianecka gmina żydowska posiadała własną już świątynię. Z 1779r. pochodzi wzmianka o jej pożarze. Zapewne wokół niej znajdował się cmentarz. Mimo zmiany granic państwowych i oddzielenia Trzcianki od głównych rynków zbytu nadal rozwijało się miejscowe rzemiosło. W 1781r. do grona trzcianeckich organizacji rzemieślniczych dołączył powstały wówczas cech stolarzy. O sile sukienników świadczy natomiast fakt, że w 1789r. wydzierżawili oni od dworu kolejny folusz. W tym czasie państwo pruskie dążyło do ujednolicenia ram działalności cechowej. Stąd, od 1774r., wszystkie cechy otrzymywały jednolity statut. Wiemy, że trzcianeccy sukiennicy przyjęli taki w 1787 r.   W 1789r. rząd pruski zainteresował się położonymi nad Notecią posiadłościami. Rozpoczęto pertraktacje na temat ich sprzedaży, które były prowadzone z posiadaczami klucza trzcianeckiego, ale też dominium wieleńskiego i człopskiego. Pozytywnie zakończyły się rozmowy z właścicielami Trzcianki i Człopy. W 1790r. Mikołaj Swinarski sprzedał władcy Prus klucz trzcianecki, a cztery lata później Fryderyk Wilhelm II odkupił od barona Flottowa dobra człopskie.